Ruszyła kolejna edycja MasterChefa. Wszyscy już wiemy z czym to się je. Pierwsza edycja była wielką niewiadomą. Co prawda, znane były ogólne zasady, ale jak smakuje MasterChef po polsku? Tego nie wiedział nikt. Okazało się, że Polsce nie brakuje zdolnych kucharzy-amatorów, a gwiazdą programu, wbrew oczekiwaniom, nie była Magda Gessler, a mało znany Michel Moran, który swą polszczyzną podbił serca wszystkich. „Oddaj fartucha”, „ten dań” – któż śmiałby zwrócić uwagę na te błędy językowe, wręcz przeciwnie, powtarzała je z uśmiechem cała Polska.
Mówiono, że po MasterChefie wszyscy Polacy zaczną gotować. Czy faktycznie? Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądała druga edycja. Czy poziom uczestników, którzy przez rok mogli wyciągnąć wnioski z pierwszej odsłony, będzie wyższy? Czy większe będą wymagania stawiane kucharzom-amatorom, którzy chcą walczyć o tytuł drugiego polskiego MasterChefa?
Pierwszy odcinek za nami. Pierwszy uczestnik – Daniel Hucik – na powitanie odniósł się do sławnej polskiej potrawy „Mięsny Jeż” (niewtajemniczonych odsyłam do jednego z odcinków serialu „Pamiętniki z wakacji”).
O mięsnym jeżu swego czasu było bardzo głośno. Z daniem tym związana była pewna piosenka o niezbyt skomplikowanej linii melodyjnej, którą również mogliśmy usłyszeć w pierwszym odcinku. Jednakże, Daniel Hucik nie zaserwował jurorom półmiska wędlin, a skrzydełka kurczaka nadziewane cielęciną i szyjkami rakowymi nazwane przez uczestnika „Mięsny krab”. Daniel Hucik nie poprzestał na jednej potrawie, „Mięsny krab” pojawił się w towarzystwie smażonej zupy selerowej z wędzoną papryką. Jury zgodnie przyznało „Dandusiowi” fartucha.
Jak się okazuje, w kolejnej edycji, oryginalnej polszczyzny będziemy mogli posłuchać nie tylko w wykonaniu Michela Morana. Fartuchy MasterChefa powędrowały też do gotujących obcokrajowców mieszkających w Polsce.
Dużo kontrowersji wzbudziła osoba Ani Nowak. Bardzo atrakcyjna, młoda kobieta, która opowiadała jak wielką pasją jest dla niej gotowanie. Zgłoszenie do programu ma być dla niej pierwszym krokiem do spełnienia swoich marzeń i poświęcenia się wyłącznie gotowaniu. Uczestniczka już na wejściu wyznała, że przyszła do programu zainspirowana historią Ani Starmach. Zdecydowanie jednak nie przekonała do siebie Magdy Gessler. To, co w dużej mierze prawdopodobnie zaniepokoiło jurorkę, to fakt, że uczestniczka rozpoczęła swą przygodę z gotowaniem niespełna rok temu. Dla Magdy Gessler to zdecydowanie za krótko. Można by się zastanawiać czy w związku z tak krótkim stażem jest to faktycznie wielka pasja, czy też może przykład zjawiska „cała Polska gotuje”. Mimo kategorycznego NIE Magdy Gessler Ania Nowak, serwująca w kuchni MasterChefa małże św. Jakuba na szafranowym risotto z zielonymi szparagami, przeszła dalej. Zobaczymy czy deklaracje uczestniczki to tylko piękna gadka, czy też faktycznie pasja, którą pokaże w dalszych etapach. Swoją drogą może nie każdy może być szefem kuchni, ale szef kuchni może objawić się w każdym. Czy objawi się w Ani Nowak?
Zdecydowanie bardziej przekonała mnie Beata Śniechowska, która podała jury pasztet ze szczupaka i boczku, z konfiturą z brusznicy. Do tego wszystkiego, uczestniczka wykorzystując wolną chwilę ;), przygotowała także bułeczkę razową z czarnuszką. Choć obie panie mówiły jak wielką pasją jest dla nich gotowanie, to jednak u Beaty Śniechowskiej brzmiało to dla mnie bardziej autentycznie. Zresztą wystarczyło na nią popatrzeć. Fartucha nikt jej oczywiście nie odmówił.
Mam już swój typ do finałowej czternastki. Jest nim kulinarny „dinałzor” Leszek Wodnicki. Podbił podniebienia jury roladą z piersi kurczaka i mascarpone z suszonymi pomidorami oraz sałatką ze szpinakiem, szparagami, groszkiem i sezamem. Wszystko wyglądało przepysznie. Aż zgłodniałam. To, że pan Leszek dobrze czuje się w kuchni i wie, co robi było zdecydowanie widać. Cóż, zobaczymy co dalej. Póki co zapisuję przepis do wypróbowania. Koniecznie!
Również w tej edycji pojawiła się sympatyczna, gotująca księgowa z Tarnowskich Gór – Maria Ożga. Tym razem nie było śląskiego obiadu, a rolada z krokodyla. Podziwiam za upór. Mimo niezadowolenia samej uczestniczki, która przyznała, że wybór potrawy nie był najlepszy, krokodyl otworzył jej drogę do kolejnego etapu.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę na miny powracającej po degustacji na swe miejsce Magdy Gessler. Bezbłędne :).
Recent Comments